niedziela, 11 maja 2014

"Świt w oddali"

Ucieszony wynikami Eurowizji, szczęśliwy widząc pozytywne komentarze, zamieszczam kolejny rozdział ^_^


Hermiona zagłębiła się w miękkim fotelu pijąc herbatę przygotowaną przez Stworka. Skrzat skakał wokół czarownicy ciągle pytając czy niczego jej nie brakuje. Ku zdziwieniu czarownicy, był w stanie poprawić jej humor.

- Pani wybaczy pytanie Stworka, ale czemu pani jest taka smutna?

Hermiona początkowo nie chciała mówić, ale po minucie chęć podzielenia się bólem z kimkolwiek zwyciężyła.

- Ohhh, miłość jest taka skomplikowana Stworku...Potrafi obić się o zwykłe przekonania.

Skrzat umiejętnie prowadził rozmowę. Gdy dostał polecenie od Harry'ego by pilnować dziewczyny, uznał, że musi również poprawić jej humor.

Harry całą resztę dnia wędrował po magicznych ulicach Londynu. Udało mu się jednak dowiedzieć kilku ważnych i ciekawych rzeczy. Następnego południa postanowił, że musi wracać do domu. Wiedział, że Hermiona jest bezpieczna ze Stworkiem. Szybko wszedł do salonu i zamarł. Zobaczył jak Hermiona uśmiecha się do skrzata w dłoni mając kieliszek skrzaciego wina.

- Wszystko dobrze Hermiono? - auror nie wiedział czy tak szybka poprawa nastroju dobrze wróży.

- Tak, Harry...Przepraszam, że opróżniam twoje zapasy...Stworek to wspaniały skrzat. Ciągle mówię, że mam rację walcząc o ich prawa... - była Gryfonka zamierzała kontynować wywód, ale uważnie przyjrzała się przyjacielowi.

Za czasów szkoły Potter zawsze był chudy, ale pełen życia. Oczy jarzyły się aksamitną zielenią. Harry cały czas był w ruchu, nawet gdy przeżywał upokorzenia ze strony Snape'a, nie można go było opanować. Ostatnie wydarzenia zmieniły go. Strasznie wychudł, oczy straciły blask i auror wyglądał na smutnego. Ten widok utwierdził Hermionę w przekonaniu, że ma rację w swoich poglądach na ostatnie wydarzenia.

- Coś się stało Harry? Gdzie jest Draco? - spojrzała za bruneta licząc, że były Ślizgon zaraz się pojawi.

- Ministerstwo go zatrzymało. Przesłuchują go, a ja nie mogę wejść. Żaden adwokat nie zechce go bronić... - Harry jęknął i opadł na podłogę opierając się o ścianę.

- Ja jestem adwokatem Harry i będę go bronić. Co oni w ogóle sobie myślą? Nie mają dowodów i zatrzymują go mimo niebezpieczeństwa jakie mu grozi?

Harry już otwierał usta, by wyrazić wdzięczność, ale usłyszał swojego skrzata.

- Panicz Draco aresztowany?? - Stworek wypuścił ściereczkę z rąk.

- Tak Stworku, ale Hermiona go wypuści - powiedział Harry szczerze wierząc w prawdziwość swych słów.

- Pani Hermiona nie pójdzie sama. Pani Hermiona pomogła skrzatom. Stworek pomoże Hermionie - skrzat strzelił palcami i w sekundzie znalazł się w czarnym fraku wykończonym ornamentami rodowymi Blacków.

- Ależ Stworku... - Hermiona była zaskoczona - Chcesz?

Stworek nie odpowiedział, tylko spojrzał na swojego pana.

- Obiad jest gotowy w kuchni. Czy mogę iść z panią Granger panie Harry?

- Co??? Tak, oczywiście Stworku... - Harry zaskoczony mrugnął, gdy Hermiona i Stworek deportowali się.

Potter powoli udał się do kuchni wabiony zapachem gulaszu węgierskiego i jego ukochanej tarty melasowej, która Stworkowi wychodziła jeszcze lepiej niż skrzatom z Hogwartu. Harry uszedł przy lśniącym ostatnio stole nakrytym do obiadu. Nałożył sobie obfitą porcję i zamyślił się. Wiedział, że każda chwila jest cenna, ale miał świadomość, że nie może więcej zrobić. Musiał zadbać o bezpieczeństwo Draco i miał plan jak to zrobić. Najpierw jednak musiał coś zjeść.

************************************************************************

Hermiona Granger i Stworek szli szybkim krokiem korytarzami ministerstwa. Skrzat ku zaskoczeniu dziewczyny nie wydawał się zmęczony narzuconym tempem. Wręcz przeciwnie, wydawał się gotowy do jeszcze szybszego marszu.

Widok tak niecodziennej pary wzbudzał zainteresowanie mijanych czarodziejów i czarownic. Gdy mijali właśnie Departament Magicznych Gier i Sportów, na korytarzu spotkali Artura Weasley'a rozmawiającego ze swoim synem Ronem. Obaj Weasley'owie spojrzeli na Hermionę z zaskoczeniem, a Ron następnie z gniewem.

- Hermiono... - głos miał jednak spokojny. - Mam nadzieję, że przemyślałaś to wszystko.

- Tak Ronaldzie Weasley. - Chłopak zachwiał się niczym uderzony. Gdy tak się do niego zwracała, nigdy nie mówiła miłych rzeczy - Przemyślałam wszystko i dopóki ty nie przeprosisz tych, których krzywdzisz swoją nietolerancją, nie wrócę do ciebie.

Artur Weasley obserwował wszystko ze smutkiem. Nie mógł przyznać racji synowi. Nie mógł też załamać go stając po stronie panny Granger. Wycofał się do jednego z biur zostawiając dwójkę samą sobie.

- Przecież wiesz, że mówię prawdę!! Percy mówił prawdę. Zginął za to. Malfoyowie powinni odejść...

Hermiona pokręciła głową. Chciała wrócić do Rona, ale nie mogła gdy ten był tak zaślepiony nienawiścią.

- Ron...Rozumiem, że straciłeś kolejnego brata...Ale nie możesz wydawać ich na pastwę losu. To są niewinni tak jak my.

- Niewinni? - Ron prychnął - Akurat! Ale dobrze, trzymaj z nimi. Percy miał rację. Kiedy z nim rozmawiałem ostatnio, przed jego śmiercią...Mówił, że dla dobra czarodziejów warto z daleka trzymać tych, którzy nie rozumieją wartości poświęcenia i tych, którzy nie są w stanie docenić daru jaki otrzymali.

Hermiona doskonale zrozumiała przekaz. Już wyciągała dłoń by uderzyć Rona, ale poczuła jak nie może poruszyć nią choćby o cal. Spojrzała w dół. Stworek wyciągnął dłoń i pogroził palcem Ronowi. Chłopak przestraszony oparł się o ścianę. Wiedział jak silna jest magia skrzatów.

- Stworek nie pozwoli obrażać panny Hermiony. Panna Granger wspaniałą czarownicą. Pan Weasley zejdzie nam z oczu.

Dwójka po chwili podjęła przerwaną podróż tym razem na dolne piętra budynku.

Hermiona mimo wielu rozpraw przeprowadzonych w Wizengamocie, nie potrafiła się całkowicie odnaleźć w najniższych piętrach ministerstwa. Stworek jednak prowadził ją wydając się doskonale obeznanym w korytarzach i zaułkach.

- Co pani tu robi? - przed Hermioną znikąd pojawił się wysoki czarodziej w niebieskiej szacie. Auror zlustrował dziewczynę wzrokiem trzymając różdżkę na wysokości pasa. Całkowicie zignorował skrzata.

- Jestem mecenasem pana Dracona Malfoya - była Gryfonka przeszła do konkretów.

Czarodziej widocznie się zmieszał. Spojrzał za siebie, ale nie dostrzegł nikogo.

- Pan Malfoy jest w areszcie. Przesłuchania odbywają się za zamkniętymi drzwiami...Nikt nie może...

- Stwierdza pan, że pan Malfoy nie ma prawa do adwokata? To łamanie artykułu  drugiego kodeksu prawa czarodziejskiego ustalonego na Pierwszej Międzynarodowej Konferencji Prawa Magicznego. Chce pan... - spojrzała na plakietkę na jego szacie -...panie Wiliamson stanąć przed Międzynarodowym Trybunałem Prawa Czarodziejów za łamanie podstawowych przepisów? Chce pan międzynarodowego skandalu? - Hermiona ściszyła głos.

Auror wyraźnie się przestraszył. Toczył przez chwilę wewnętrzną walkę, po czym spuścił wzrok i schował różdżkę.

- Zapraszam do sali nr.10. Przesłuchanie odbędzie się za dziesięć minut. Panno Granger...panie skrzacie - auror przepuścił dwójkę interesantów prowadząc ich przez korytarze pełne zamkniętych drzwi

Gdy stanęli przed drzwiami, minęło dziesięć minut. Auror zniknął tak szybko jak się pojawił, a Hermiona powoli położyła dłoń na klamce. Czuła zdenerwowanie i presję. Kiedy jednak obok siebie widziała Stworka, a na jego twarzy zdecydowanie i pewność siebie, nacisnęła klamkę i otworzyła drzwi.

-...Protokolant: Padma Patil

- Świadek obrony: Hermiona Jane Granger

Jasny i silny głos czarownicy rozległ się po okrągłej sali. Dziewczyna wraz ze Stworkiem ignorując szepty sędziów i nieprzychylne spojrzenia podeszła do oskarżonego. Draco patrzył na nią zaskoczony, ale w bardzo pozytywny sposób. Poczuł ulgę widząc, że ktoś będzie mówił w jego obronie i tym kimś będzie uznana adwokat.

- Co to znaczy panno Granger? - głos Shacklebolta pozbawił Hermionę pewności siebie. Minister patrzył na nią zniecierpliwiony.

Dziewczyna zawsze uważała go za silnego czarodzieja oddanego walce z ciemnością. Ostatnie wydarzenia zmieniły jej zdanie o nim i utwierdziły w przekonaniu, że władza zmienia ludzi.

- Pan Malfoy ma prawo do reprezentowania jego interesów przez bezstronnego adwokata.

- Panna Granger ma rację - wszyscy spojrzeli na prawo i wśród zapełnionych ław sędziowskich odnaleźli czarodzieja, który to powiedział. Okazał się nim Tyberiusz Ogden. Wpływowy czarodziej rzucił ministrowi wręcz wyzywające spojrzenie popierając czarownicę.

Szepty głównie słyszalne w lewej części ław zajmowanych przez sędziów - części, w której zasiadali przedstawiciele czystokrwistych rodów i sędziowie uhonorowani Orderami Merlina.

Ministerstwo podzieliło się na dwa obozy i Shacklebolt nie był pewny swojego urzędu. Chcąc uspokoić sytuację, zgodził się z Hermioną i rozpoczął przesłuchanie.

- Oskarżenia pana Dracona Lucjusza Malfoya brzmią jak następuje:

- W ciągu swojej edukacji, na szóstym roku w szkole magii i czarodziejstwa Hogwart prowadził służbę na rzecz Lorda Voldemorta doprowodzając do wpuszczenia śmierciożerców na teren zamku co zakończyło się śmiercią Albusa Dumbledore'a. Próbując zamordować dyrektora Dumbledore'a o mało nie spowodował śmierci Ronalda Weasley'a...

Oskarżenia wobec Dracona ciągnęły się długo. Hermiona na razie przemilczała fakt, że za większość z tych zarzutów chłopak odbył wyrok w Azkabanie.

- Za te zbrodnie domagam się dla pana Dracona Malfoya kary pięciu lat pozbawienia wolności w Azkabanie...

Hermiona otwierała usta, gdy minister podniósł drugi, większy kawałek pergaminu.

- W zgodzie z nową ustawą dotyczącą przeprowadzania procesu magicznego...

Czarownica znała nowe zarządzenia. Dotyczyły one recydywistów i pozwalały aby wszystkie ich przestępstwa sądzone były na jednym procesie.

Minister rozwinął kolejny akt oskarżenia

- Oskarżam Dracona Lucjusza Malfoya o stosowanie przez niego czarnej magii i doprowadzenie do śmierci Percy'ego Ignacjusza Malfoya.

Hermiona nie mogła tego dłużej słuchać.

- Dowody? Jakim prawem przedstawiacie oskarżenia nie mając dowodów?

- Nawet o nie zapytałaś panno Granger - minister uciął jej w pół zdania.

- A to są jakieś? - Hermiona uśmiechnęła się pewna siebie.

- Sądzę, że na początku przesłuchamy oskarżonego... - Shacklebolt spojrzał po sędziach.

- Sądzę, że na początku warto przedstawić dowody, dzięki którym sporządzono ten akt oskarżenia.

Minister również był sprawnym mówcą. Początkowo ignorował towarzysza Hermiony, ale zadał jej pytanie.

- Panno Granger. Może nam panna wytłumaczyć obecność na tej sali skrzata domowego bez nikogo z urzędu kontroli nad magicznymi stworzeniami?

- Po ostatnich regulacjach prawnych, panie ministrze... - tym razem odezwała się Padma Patil. Nieśmiało mrugnęła do Hermiony. - Skrzaty domowe mają prawo przebywać na salach rozpraw razem z ludźmi... - zamilkła widząc spojrzenia większości Trybunału.

- Dobrze. Ale co wnosi do sprawy obecność tego skrzata? - Kingsley doskonale pamiętał go jako zrzędliwego, zakochanego w czarnej magii i czarnoksiężnikach fanatyku brudu.

- Stworek wie. Stworek może przysięgnąć, że panicz Draco nie uprawia czarnej magii.

- Co to znaczy? - minister spojrzał zdziwiony. Był aurorem i wiedział co nieco o mocy skrzatów, ale nigdy nie stosował tej wiedzy w praktyce.

- Skrzaty domowe są przywiązane do domu i do rodziny. Stworek jest skrzatem Harry'ego Pottera, a od kiedy Draco Malfoy mieszka u niego, także mu podlega. Każdy inteligentny czarodziej - Hermiona spojrzała na lewą lożę sądu - wie, że skrzaty zawsze mówią prawdę o swoich panach i nie działa na nich Veritaserum.

Większość członków Wizengamotu zaczęła gorączkowo rozmawiać między sobą. Wiedzieli, że istnieje taki przepis w kodeksie, który każe przerwać proces po poświadczeniu o niewinności czarodzieja.

- Ale wczorajszej nocy pan Malfoy wyczarował sobie poduszkę i kołdrę bez różdżki.

- To jest według pana ministra czarna magia? - Hermiona powstrzymała się, by nie parsknąć śmiechem. - Bardziej magia rodowa.

Minister spojrzał po ożywionych lożach sędziowskich. Skrzat poręczył za Malfoya i musiał go wypuścić. Spodziewał się, że ten proces okaże się gwoździem do trumny jego kariery.

- Ci, którzy są przeciw odroczeniu procesu ręka w górę.

Podniósł wysoko swoją dłoń i spojrzał po innych. Naliczył prawie połowę głosów, jednak nie wiedział dokładnie czy miał większość.

- Ci, którzy są za odroczeniem procesu ręka w górę.

Prawie taka sama liczba rąk uniosła się wysoko. Padma Patil liczyła głosy w milczeniu. Po chwili spojrzała na ministra chcąc powiadomić go o remisie, ale wtedy w górę uniosła się dłoń Tyberiusza Ogdena. Mężczyzna uśmiechał się drwiąco w stronę Shacklebolta. Szanował ministra, ale ostatnie wydarzenia pokazały, że każdy może stracić wiarę w swoje powołanie.

- Proces odroczony. Pan Malfoy oczyszczony z podejrzeń o wyczytane przestępstwa.

Sędziowie zaczęli opuszczać salę. Wielu z nich podchodziło do Hermiony ściskając jej dłoń, pozdrawiali skinieniem głowy Stworka i Malfoya, który podchodził do tego wszystkiego z rezerwą.



Kiedy mógł wstać z krzesła, spojrzał niepewnie. Stał przed Hermioną i Stworkiem zmęczony i głodny. Zakołysało mu się w głowie i upadłby, gdyby nie zauważył tego skrzat, który przytrzymał blondyna magią.

Hermiona podeszła do swojego klienta i uśmiechnęła się nieśmiało. Draco odzwajemnił uśmiech podając jej dłoń. Dziewczyna ścisnęła ją i mrugnęła do skrzata. Stworek bez problemów zignorował zaklęcia antydeportacyjne nałożone na ministerstwo i zabrał całą trójkę na Grimmauld Place 12.

Harry siedział jak na kolcach czekając na powrót Hermiony i Stworka. Optymistyczna część jego duszy widziała też Draco, ale Harry nie chciał zapeszać. Kiedy usłyszał trzask i zobaczył jak Hermiona i Stworek trzymają Draco, coś w Harry'm pękło. Cały czas starał się znaleźć Bellatrix i odnaleźć Alberto. Marzył również o Draco. Pozwolił mu cierpieć. Powiedział sobie, że nigdy do tego nie dopuści następny raz. Podbiegł do blondyna i złapał go w objęcia. Poczuł jego ciepło, ale też wychudzone ciało. Wiedział jak ministerstwo traktuje więźniów przed procesem. Patrzył w szare oczy byłego Ślizgona, początkowo zdezorientowane, ale z każdą sekundą coraz bardziej pewne i spokojne. Chłopak pozwolił się tulić i poprowadzić w stronę sofy, gdzie ku własnemu zdziwieniu, pozwolił się położyć.

Harry usiadł przy nim i przykrył go delikatnie kocem. Poprosił Stworka o talerz gorącej zupy i spojrzał na Hermionę.

- Hermiono, nie wiem jak dziękować...

Dziewczyna pokręciła głową. Uśmiechnęła się widząc oddanie z jakim Harry dbał o Draco i miłość w jego oczach.

- Nie dziękuj mi Harry. Utarłam nosa, tym którzy mnie lekceważyli po procesach o prawa skrzatów i teraz to Stworkowi powinnaś dziękować.

- Stworkowi? - powtórzył Harry, gdy skrzat przyszedł do pokoju podchodząc do Draco. Chłopak sam jednak zaczął jeść.

- Tak. Widzisz, poręczył za Dracona i musieli go uniewinnić.

Harry spojrzał na skrzata. Słyszał o poręczeniu skrzatów, ale decydowały się to robić tylko wobec najbardziej zaufanych panów. Były Gryfon przyklęknął przy skrzacie.

- Dziękuję ci Stworku. To naprawdę miłe z twojej strony.

- Stworek zrobił to co musiał. Panicz Draco nie uprawia czarnej magii. Ona ożyła w nim dzięki panu Harry'emu.

Harry spojrzał na Hermionę, która pisnęła cicho. Draco zatopił wzrok w Harry'm.

- Co mówisz Stworku?

- Stworek nie wie wiele. Pan Harry ma potężnych przodków, a panicz Draco sam pochodzi z rodu o mrocznym mniemaniu. Magia wybiera czarodzieja - po czym skłonił się i odszedł w głąb domu.

Hermiona kiwała ze zrozumieniem głową.

- Rozumiem Harry. Pamiętasz jak mówiłeś, że Dumbledore ci powiedział, że Peverellowie to twoi przodkowie? Magia przechodzi przez pokolenia, kumuluje się i czasem objawia. Może być to talent animagiczny albo magia jaką robi Draco. Połączył się z tobą. Kochasz go Harry... Magia to wyczuła.

Draco przymknął oczy. Miał pewność, że Potter go kocha. Ale czy on czuł to samo. Tęsknił za Alberto. Chciał go odzyskać. Potter ofiarował ci swoją historię idioto, powiedział cichy głosik w jego głowie. Draco doceniał to, ale jeszcze nie potrafił powiedzieć czy czuje do Złotego Chłopca miłość.

Gdy blondyn otworzył oczy, Harry i Hermiona na niego patrzyli. Widocznie zamyślił się dłużej, niż przewidywał.

- O co chodzi? - Starał się być nonszalancki jak zawsze.

Harry otworzył usta.

- Gdy was nie było, myślałem o twoim bezpieczeństwie Draco i w jednym sklepie znalazłem... - odwrócił się i pobiegł pędem do swojego pokoju.

Hermiona wyglądała na równie zdziwioną co Draco. Usiadła w fotelu czekając co znowu Harry wymyślił.

Pierwszym co usłyszeli było miauknięcie. Hermiona przechyliła głowę, a Draco zrzucił koc i wstał.

Harry wszedł po kilku sekundach z małym, białym kotkiem uwieszonym na jego koszuli. Jakkolwiek komiczny to był widok, wszyscy zachowywali powagę.

Potter zdjął kotka i wyjął różdżkę. Przyklęknął nad nim i cicho szeptał inkantację. Instynkt kazał Draco podejść. Blondyn przyklęknął i położył dłoń na ciepłej białej sierści. Gdy różdżka aurora zabłysła, kot miauknął, a Draco drgnął nieznacznie.

- Co to jest? - zapytał po chwili. Nie bał się. Coś kazało mu wziąć kotka na ręce. Przyjrzał mu się dokładnie.

- To twój obrońca. Musiałem cię bardzo dokładnie opisać, by wybrać tego, który najlepiej do ciebie pasuje.

Draco uśmiechnął się na myśl, że pasował do niego mały, biały kotek. Napełniło go to jednak małą dozą wstydu.

- Spróbuj go zaatakować Hermiono - powiedział Harry cicho.

Dziewczyna próbowała coś powiedzieć i powoli wyjmowała różdżkę.

Harry westchnął.

- Expeliarmus - krzyknął machając różdżką w stronę Draco.

Zaklęcie nigdy nie doszło do celu. Harry natomiast został przygwożdżony do podłogi przez tygrysa snieżnego. Na szczęście nie miał wyciągniętych pazurów. Samym ciężarem zniechęcał jednak do jakiejkolwiek walki.

Dracon krzyknął rozbawiony. Powoli sam lekko przestraszony, podszedł i pogłaskał wielkiego kota po snieżno - białej grzywie. Ten odwrócił trójkątny pysk i wydawał się cieszyć z pieszczot.

Gdy Hermiona poruszyła się nieznacznie, tygrys spojrzał na nią zmrażając ją strachem.

Blondyn nie wiedział co robić. Czuł, że powinien przemówić do swojego zwierzątka.

- Jestem już bezpieczny... - tygrys szybko zamienił się w potulnego kotka.

Draco zaśmiał się biorąc go na ręce.

- To urocze... - zaczął głaskać kota po miękkiej sierści nie zwracając uwagi na dwójkę w pokoju.

Hermiona spojrzała na Harry’ego i wyprowadziła go do kuchni.

- Harry, nie jest dobrze. Draco może i jest bezpieczny u ciebie w domu, ale minister wydaje się przestraszony. Nigdy go takiego nie widziałam. Zachowuje się jak Knot... - dziewczyna potrząsnęła głową zasmucona zmianą tak wielu czarodziejów z jej otoczenia. - Ktoś chciał abyśmy się podzielili i tak się stało. Teraz są ci, którzy żądają oddania Draco i Narcyzy Malfoy i ci, którzy chcą ich chronić za wszelką cenę.

Harry westchnął. Spodziewał się takiego biegu wydarzeń, ale przypomniał mu on chaos jaki panował za Voldemorta. Auror doskonale pamiętał gdy ludzie nie wierzyli w jego wersję o powrocie Voldemorta. Bali się powrotu do bólu, chaosu co Harry doskonale rozumiał. Sam pragnął spokojnego życia. Chciał nie musiec pomagać wszystkim z jego otoczenia. Marzył o spokoju. Ucieszył się jednak, że Draco wyszedł na wolność i na razie jest bezpieczny.

****

- Zwariowałaś??? To sam środek pustyni. Stoi tam grobowiec strzeżony przez stały oddział dwudziestu aurorów. Chcesz ich zaatakować tym ścierwem, które mamy??? - Yaxley wzburzył się planem Bellatrix.

Kobieta warknęła popychając go lekko.

- Zrozum... musimy mieć jego ciało i mylisz się twierdząc, że jesteśmy słabi. Nawiązałam kontakt z wygnanymi dementorami. Pragną się zemścić... - kobieta otworzyła różdżką drzwi i stanął w nich prawdziwy dementor. Yaxley poczuł chłód, ale nic więcej. Zaskoczony wyjął dla pewności różdżkę.

- Nie zaatakuje nas. To jeden z przywódców. Panuje nad swoimi mocami i pragnieniami... - Czarownica machnęła na niego dłonią. Wyczarowała mapę pustyni - Plan wygląda następująco.

***

Bellatrix czuła się w swoim żywiole. Nie miała obok siebie czarnego pana, który wstrzymywał ją od używania potężnych zaklęć, by nie poznali ich aurorzy ani nikt upoważniony. Teraz miała wolną rękę i bez wahania rzucała starożytne klątwy. Zaśmiała się przeraźliwie i z jej różdżki wydostał się wielki płomień, który wybuchnął przy kontakcie z aurorami. Dementorzy skutecznie powstrzymali pracowników ministerstwa od kontaktu z nim. Otoczyli kręgiem walczących nie atakując popleczników byłych śmierciożerców. Stojąc w pełnym słońcu musieli oszczędzać siły.

- Avada Kedavra - głos Yaxleya wybił się ponad pozostałe i ostatni auror padł na ziemię spadając i pokrywając się piaskiem.

Kilka zaklęć, kilka wybuchów i śmierciożerczyni z nabożną czcią dotknęła sarkofagu z pozostałością ciała Voldemorta. Obejrzała się szybko wyczuwając zagrożenie. Jeden z aurorów przed śmiercią zdołał wzniecić alarm. Napastnicy zdołali jednak się wymknąć zabierając to po co przyszli.





3 komentarze:

  1. Akcja się rozwija, dobrze :) czekam na jakąś "ostrą" scenkę z Harrym i Malfoyem ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam i czekam i czekam na jakiś smaczek. I ty dobrze wiesz jaki ;D.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dajcie mi tego czego oczekuję po nich. Niech sie stanie coś pomiędzy Harrym i Draco. BŁAGAM!
    KaratueKetsueki

    OdpowiedzUsuń