środa, 5 lutego 2014

Rozdział VIII "Ojciec"

Rozdział VIII "Ojciec"
Joanne Zabini siedziała w miękkim skórzanym fotelu. W dłoni trzymała lampkę wina słuchając jak jej syn gra na fortepianie. Kobieta była zrelaksowana. Nie zdziwiła się, gdy na podłodze pojawiła się srebrna panda, patronus Lorrenzo Galilei'ego. Szybko wygoniła syna z salonu i sama po odsłuchaniu wiadomości, deportowała się do jego zamku.
Kiedy się aportowała, wszyscy zajęli już swoje miejsca. Joanne poczuła się, jak na spotkaniu z Czarnym Panem. Rzadko na nich bywała, tylko gdy musiała pomóc im w jakiejś sprawie.
- Dziękuję, że tak szybko przybyliście - ojciec Alberto nie tracił czasu - Atak na szpital się nie udał. Draco uciekł, a Narcyza również ukrywa się poza naszym zasięgiem. Może wy macie lepsze wieści? - spojrzał z nadzieją po zebranych.
Joanne podniosła dłoń. - Mogę skontaktować się z Lucjuszem Malfoyem. Ma duży wpływ na syna, może uda mi się odkryć, gdzie może się ukrywać.
Lorrenzo odczuł ulgę, zaraz po niej jednak wrócił niepokój - Nie możemy nic mu zrobić w Azkabanie. Jak ty w ogóle chcesz tam wejść?
Kobieta poklepała się po biuście - Moje kontakty i wpływy jeszcze nie osłabły. Liczy się to, że jutro będę się widzieć z Lucjuszem. Mam sposób, jak przekonać Draco do rozmowy z ojcem. Rodzina może spotkać się z umierającym... - tu uśmiechnęła się lekko.
- Różdżkę musisz zostawić w recepcji - zauważył grecki minister magii.
- Są inne sposoby. Nie zabronią mi wnieść butelki wody, jeśli sama będę wyglądała na osłabioną - po tych słowach wyjęła flakonik z brązową gęstą substancją - Jedno z ostatnich dzieł wybitnego eliksirowara Snape'a. To trucizna pozorująca śmierć jak Eliksir żywej śmierci. Różnica polega na tym, że po zażyciu tego, czarodziej sam decyduje czy chce umrzeć, w innym wypadku będzie drążyć jego ciało. Sposób na godną śmierć
Lorrenzo uśmiechnął się. Potarł dłonie i spojrzał w niebo.
- Zatem mamy plan. My będziemy kontynuować poszukiwania Draco i Narcyzy nie szczędząc ofiar. - mężczyzna usiadł i spuścił głowę. Wiedział, że wojna nie jest dobra, ale jego syn był najważniejszy. Musiał go odzyskać i zemścić się na tych, którzy byli odpowiedzialni za jego porwanie.
***
Hogwart niewiele się zmienił, pomyślał Draco gdy z Potterem szli błoniami w stronę zamku. Zniszczenia wywołane wojną zostały naprawione, zasadzono kilkanaście nowych drzew. Nawet Harry zdziwił się, gdy zobaczył jak odbudowano zniszczony most. Przerobiono go na iluzję, gdy człowiek przechodził, pod sobą widział głęboki dół pełen pnącej się ku górze wody. Kilka minut patrzenia przyprawiło człowieka o ból głowy.
- Profesor Flitwick się postarał - zauważył Harry sądząc, że tylko nauczyciel zaklęć byłby zdolny do czegoś takiego.
- Wreszczie szkoła ma trochę uroku - Draco poparł bruneta.
Kiedy znaleźli się przy jeziorze, zobaczyli grupki uczniów. Niektórzy siedzieli nad brzegiem, inni odpoczywali w cieniu drzew, a jeszcze inni chodzili tam i z powrotem. Harry liczył na dojście niezauważonym, ale zdołał przejść kilka kroków, gdy usłyszał podniecone krzyki.
- To Harry Potter...Pamiętam go jak była bitwa... - głosy uczniów przekrzykiwały się chcąc zwrócić na siebie uwagę.
Malfoy uśmiechał się kręcąc głową. Harry szybko wypatrzył kogoś z herbem Gryffindoru i przywołał go do siebie.
- Cześć - powiedział wyciągając rękę.
Chłopak przywitał się i już otwierał usta, gdy skulił się pod krzykiem Minerwy McGonagall
- Kim jesteście? Zostawcie go i to już! - chodnikiem szybko szła dyrektor szkoły. Ubrana w piękną, zieloną szatę, w ręku miała różdżkę. Jej postawa jak zwykle, była groźna i poważna.
- To ja, Harry Potter, pani profesor - auror szybko krzyknął bojąc się reakcji nauczycielki na nieproszonych gości.
Minerwa podeszła do nich i zatrzymała się. W ciągu kilku sekund jej twarz zelżała
- Ahh Potter, tak dziwnie wyglądasz w mugolskim stroju. - Spojrzała na jego towarzysza - dzień dobry panie Malfoy - tym razem w głosie dało się wyczuć lekki chłód.
- Chcemy rozmawiać z dyrektorem Dumbledore'm. - Harry ściszył ton. Nie chciał wywoływać paniki wśród młodzieży.
- W jakiej sprawie? - kobieta zaczęła iść w stronę zamku. Harry i Draco poszli za nią. Musieli przyśpieszyć chód, by dotrzymać jej kroku.
- Chodzi o Bellatrix Lestrange... - Draco wypalił krótko.
Minerwa zatrzymała się. Powiedziała coś do siebie i poszła dalej. Po paru minutach znaleźli się w gabinecie dyrektora. Nie zmienił się zbytnio od czasów urzędowania Dumbledore'a. Dało się jednak zauważyć więcej czerwieni i złota i znacznie mniej tajemniczych urządzeń. Portret byłego dyrektora spał, a obok niego znajdował się portret Snape'a, który uważnie się im przypatrywał.
Pani McGonagall usiadła w fotelu naprzeciwko Harry'ego i Draco, którzy zajęli miejsca na krzesłach.
- O co chodzi?
Harry zabrał głos. Wstydził się spojrzeć na byłego nauczyciela eliksirów, więc zwrócił wzrok na biurko.
- Zeszłej nocy zaatakowano szpital świętego Munga. Rodzina porwanego Alberto chciała znaleźć Draco i zemścić się, choć on nie ma z tym nic wspólnego. Hermionie udało znaleźć się w domu Bellatrix kwiaty feniksa... - brunet zaczął mówić.
Portret Dumbledore'a się obudził. Postać zmierzyła wzrokiem przybyłych i od razu poprosiła o kwiat.
- Pożyje jeszcze z kilka dni - stwierdził - nie można z niego odczytać wiele. Bynajmniej ja nie odczytam tego w moim stanie. Widzę jednak, że Bellatrix obecnie pomieszkuje w jakimś lesie...
Przerwał mu głos Snape'a.
- Skąd panna Granger wiedziała o porwaniu i ataku na szpital?
Harry odpowiedział machinalnie - Powiedziała, że dowiedziała się tego w ministerstwie.
- Tak łatwo powiedzieli to komuś, kto zalazł im za skórę wytaczając procesy o prawa zwierząt? Powrót Bellatrix to ścisła tajemnica ministerstwa, a mimo tego, wiedzą o tym zwykli ludzie... - mężczyzna zamyślił się przez chwilę - Albo ktoś sypie albo mamy wrogów bliżej niż myślimy.
Harry zaprotestował - Hermiona nie...
- Oczywiście, że nie jest z nimi. Ale informacje przechodzą zbyt prostą drogą. Ktoś zna decyzje ministerstwa i szybko wyprzedza je o kolejny rok. - Snape wyglądał, jakby miał wyjść z ram.
- Severus ma rację - zachrypnięty głos Albusa Dumbledore'a przyciągnął uwagę - Jednego dnia Bellatrix porywa chłopaka, Knot zawiadamia rodziców, którzy szykują zemstę. Praktycznie od razu dowiadują się o pobycie Draco i umiejscowieniu szpitala. Ale wydają się nie wiedzieć o powrocie Bellatrix. Mamy dwóch wrogów, którzy o sobie nie mogą się dowiedzieć.
- Ale czemu? - obecna dyrektor zabrała głos w sprawie.  - Jeżeli poznają sprawcę zbrodni... -
- Zabiją ją, a potem jej rodzinę. Nie ma się co oszukiwać. Stare rody przywiązują do tradycji wagę większą niż do czegokolwiek innego. Wszyscy Malfoyowie są w niebezpieczeństwie - Albus spojrzał z troską na Draco.
- Lucjusz jest bezpieczny w więzieniu - zauważył Snape.
- Tak, ale warto wzmocnić procedury bezpieczeństwa. Napiszę do nich list - Minerwa McGonagall zaordynowała krótko. Spojrzała na chłopców i przypomniała sobie o ważnej sprawie. Wiedziała, że w sprawie Bellatrix, zrobili co mogli. Musiała porozmawiać z Pottterem na osobności. Spojrzała na Draco.
- Draco, wyjdź proszę i poczekaj na zewnątrz. Muszę porozmawiać z panem Potterem i spokojnie... - powiedziała widząc jego wyraz twarzy - to nie ma nic wspólnego z tobą ani Bellatrix.
Blondyn wstał, pożegnał się i wyszedł z gabinetu. Był szczerze ciekaw, co Harry może usłyszeć.
- Potter, musimy porozmawiać o jednej sprawie. - dyrektor McGonagall zaczęła mówić.
Harry widział jak wszystkie portrety nachylają się ku nim by usłyszeć jak najwięcej.
- O co chodzi pani dyrektor? - brunet czuł na sobie krytyczne spojrzenie Snape'a.
- Kilka dni temu była u nas Ginny Weasley. Krótko mówiąc, nie wyglądała dobrze. Była przemęczona i strasznie zdołowana. - kobieta patrzyła na wychowanka z troską - musiałam dowiedzieć się co się dzieje. Była u profesora Slughorna by dowiedzieć się, jakie eliksiry pomagają...w ciąży
- Słucham? - Harry był pewny, że źle usłyszał.
- Ginny Weasley jest w ciąży. Z tego co mówiła, wynika że z tobą. - dyrektorka nie miała w głosie gniewu, jedynie współczucie i troskę.
- Ale to niemożliwe... - powiedział Potter po chwili - my tylko dwa razy... - przerwał zawstydzony.
- Co nie zmienia faktu, że to się stało. Wiadome jest opinii publicznej, że nie jesteście razem. Dziecko jednak należy do was obojga. Co pan Potter zamierza z tym zrobić? - Snape wyglądał na zadowolonego z takiego biegu wydarzeń.
- Nie wiem... który to miesiąc? - Harry był w szoku.
- Panna Weasley mówiła, że czwarty... - kobieta odpowiedziała krótko.
Harry spojrzał na portrety. Byli dyrektorzy patrzyli na niego z troską, obrzydzeniem, niedowierzaniem. Jedynie Dumbledore miał smutek w oczach. Spojrzał na chłopca.
- Jesteś mężczyzną Harry Potterze i powinieneś podejmować męskie, poważne decyzje. Nikt nie każe wracać ci do panny Weasley. Nie sądzę nawet, żebyś tego chciał. Dziecko jednak jest tematem spornym. Powinieneś wziąć za nie odpowiedzialność. Chociażby dlatego, że dziedziczy twoje nazwisko i...moc. Dziedziczy dużą moc nie ukrywając. Chcesz stać się jego ojcem? - siwobrody mężczyzna czekał na poważną odpowiedź.
Harry nie wiedział czego chce. Kiedy dowiedział się o dziecku, poczuł łączącą go z nim więź, ale był pewien, że nie może wrócić do Ginny. Nie po tym co robił z Draco. Robił to z własnej woli i polubił to. Nie chciał krzywdzić swojej byłej dziewczyny. Patrzył na swoje ręce i zaczął powoli dobierać słowa.
- Nie wiem co jest w tej chwili dobrym rozwiązaniem. Muszę z nią porozmawiać, wyjaśnić kilka spraw i razem zastanowimy się co możemy zrobić dla dobra dziecka. - Potter spojrzał w górę szukając aprobaty. Ku wielkiemu zaskoczeniu, znalazł ją u Snape'a.
- Miałeś rację Dumbledore, że Potter dorósł. Może nawet szybciej, niż myślałem.
Harry już zamierzał wstawać, gdy ponownie zatrzymał go głos Severusa.
- Co z Draco? - nauczyciel miał zaciętą minę oczekując odpowiedzi na temat swojego ulubionego ucznia.
- Nie rozumiem...
- Widziałem jak na siebie patrzycie Potter. I to jak się ubieracie... Szczerze nie interesuje to mnie zbytnio, ale nie pozwolę go skrzywdzić. Nawet jak jestem martwy - Snape spojrzał krzywo na chłopaka.
- Ja...my... jesteśmy przyjaciółmi. Łączy nas... - przerwał. Nie chciał zbyt wiele ujawniać.
- Seks...- dokończył za niego Snape wywołując szok u  profesor McGonagall - możesz iść.
Harry nie słysząc zatrzymywania, czuł jak płoną mu policzki. Niemal czuł na sobie spojrzenia wszystkich obecnych. Szybko pożegnał się i opuścił gabinet. Zobaczył jak Draco stoi na balkonie i patrzy na góry. Podszedł do niego. Nie wiedział jak powiedzieć mu o ciąży Ginny. Czuł, że musi to zrobić. Kiedy blondyn się odwrócił, uśmiechnął się do niego. Harry wziął głęboki oddech.
- Jest coś co musisz wiedzieć - powiedział cicho.
Draco drgnął zaskoczony. Szukał możliwych hipotez, aż wypalił.
- Zostałeś ojcem - po czym zaśmiał się. Kiedy jednak brunet nie odwzajemnił jego śmiechu, zamilkł. Podszedł i złapał go za ramiona - Ale to prawda Potter?
Harry kiwnął głową. Nie wiedział jak chłopak na to zareaguje. Draco milczał przez kilka minut. Patrzył na pochodnię za plecami Pottera. Ogień go uspokajał. Wiadomość początkowo go zszokowała. Ale potem zaczął myśleć. Nie wiedział czemu tak się przejmował. Z Potterem łączył go tylko seks, jeśli można było nim nazwać parę pocałunków i wzajemnych obmacywań. Wiedział, że musi to zakończyć.
- Tak, to całkiem ładnie wiąże się z twoim syndromem złotego dziecka Potter. Po co masz się pieprzyć z pedałem, skoro możesz tradycyjnie związać się z dziewczyną skrzywdzoną tyle razy przez los. Tyle dobrego dla twojego gryfonizmu. Sławne nazwisko zostanie przedłużone, założysz rodzinę, zapewnisz Ginny dobre życie i będziesz wręcz wzorem przykładnego czarodzieja, który zrywa z homoseksualizmem na rzecz płodu. Nie oszukujmy się, że to jest dziecko i nie oszukujmy się, że chcesz by to było dziecko. Zbyt dobrze cię poznałem Potter. Miło było spędzić w twoim towarzystwie parę godzin. Ale teraz wybacz. Ty musisz zająć się dziewczyną i płodem, a ja muszę jakoś przeżyć i odnaleźć Alberto... - Draco z trudem powstrzymywał łzy. Chciał jednak pokazać, że panuje nad emocjami.
Harry nie uwierzył w to co usłyszał. Chciał krzyczeć, wytłumaczyć wszystko chłopakowi. Kiedy jednak położył mu dłoń na ramieniu, ten ją odtrącił.
- Spierdalaj... - rzucił krótko i popchnął Pottera przechodząc obok niego. Nie odwrócił się i zniknął za zakrętem. Harry rzucił się za nim, ale Draco znikł mu z oczu. W zamku schowanie się było banalnie proste. Brunet był załamany. Nie wiedział co ma zrobić. Chciał szukać Draco, ale nie mógł zostawić Ginny bez rozmowy. Postawił na dziewczynę. Serce jednak ciągle bolało go na myśl, że blondynowi może coś się stać.
Ucisk w piersiach trwał nadal. Harry stał przed mieszkaniem Ginny pukając. Chciał przyjść jak normalny człowiek i normalnie porozmawiać. Dziewczyna szybko mu otworzyła i bez słowa weszła w głąb domu. Harry poszedł za nią. Znalazł się w małym salonie. Na stole stało pudło z eliksirami bez nalepek a obok cennik. Ginny założyła ręce na ramiona i obserwowała swojego byłego chłopaka. W oczach miała złość wymieszaną z bólem i zmęczeniem. Po jej brzuchu było widać postępującą ciążę. Kiedy brunet podszedł i chciał dotknąć jej brzucha, dziewczyna odepchnęła go i wybuchła.
- Łaskawie przychodzisz po czterech miesiącach i czego oczekujesz? Że wrócimy do siebie i będziemy szczęśliwą rodzinką z dzieckiem? Nie Harry Potterze, nie licz na to... - w jej głosie brzmiała odraza i gniew, którego nie można było ukoić słowami.
Chłopak uniósł ręce w obronnym geście. Sam tego nie chciał. Zależało mu na dobru dziecka.
- Ginny...Wiesz, że dziecko potrzebuje obojga rodziców. Nie wrócimy do siebie, ale pomyślmy o nim.
Odpowiedział mu głuchy śmiech dziewczyny.
- Mam dać dziecko gejowi? - Widząc zdziwioną minę Harry'ego, pomachała mu dłonią przed oczyma - Ron wszystko mi powiedział. Powiedział też, że wolisz Malfoya od niego i ode mnie... - rozpłakała się i zrzuciła ze stołu pudło z ampułkami. Na szczęście były zabezpieczone zaklęciem. - Jego ojciec chciał mnie zabić. Cała rodzina ma nas za śmiecie niegodne spojrzenia, a ty się z nim całujesz i...to ohydne... - Ginny kucnęła łapiąc się za głowę.
- Draco się zmienił... - Harry wziął go w obronę.
- Nie, to nie on się zmienił, tylko ty. Nie wiesz czego chcesz i co jest dla ciebie dobre. Nie musisz grać dla mnie męczennika. Wynoś się - rzuciła krótko wyjmując z kieszeni różdżkę. - O dziecku zapomnij. Nawet nie będzie wiedziało kto jest jego ojcem. Wolałabym już Snape'a, który przynajmniej zawsze wiedział czego chce.
Harry wiedział, że dalsza rozmowa nie ma sensu. Nie wiedział też co mógłby powiedzieć. Wyszedł z jej domu i aportował się na ulicę Pokątną. Krążył po niej bez celu. Nie miał sił na spotkanie z Draco, choć ciągle myślał czy nic mu się nie stało. Przechodził obok sklepu z miotłami, gdy zaczął padać deszcz. Na murach ciągle wisiały pozostałości z plakatów za czasu terroru Lorda Voldemorta. Harry był poszukiwanym numer 1. Nie tęsknił za tamtymi czasami, ale tęsknił za jako takim spokojem w życiu przyjacielskim. Dorosłe, samodzielne życie całkowicie je wywróciło. Może i Harry został aurorem, spełniał swoje marzenie o uwalnianiu świata od zła na co dzień. Może i nie musiał martwić się o pieniądze, które z każdym miesiącem rosły w jego skrytce w Banku Gringotta. Przypomniał sobie zabawną historię tuż po wojnie. Voldemort kazał wyczyścić jego konto, pieniądze przesyłając do depozytu. Po jego śmierci, majątki śmierciożerców zostały bezpańskie. Winą przypadku przy koncie Harry'ego wrzucono do jego skrytki górę złota większą o dwa zera, niż posiadał. Chłopak nie chciał tych pieniędzy. Przeznaczył je na stypendia dla Hogwartu by wszyscy nowi uczniowie mieli w miarę równy start w szkole. Wszystko wydawało się sielanką do powrotu Bellatrix Lestrange. Powrót przepełnionej złem, żądzą mordu i fascynacją czarną magią czarownicy zmienił życie Pottera. Kilka dni sprawiło, że stracił przyjaciela, kontakt z dziewczyną i przyszłym dzieckiem i zaprzepaścił szanse na miłość. Uderzył dłonią w ścianę sklepu, obok którego przystanął chroniąc się przed deszczem.
- Samookaleczenie nie jest dobre dla zdrowia. Przynosi chwilową ulgę, którą zastąpi powrót pierwotnego bólu i bólu spowodowanego raną. - lekko rozmarzony głos wydał się chłopakowi znajomy. Szybko spojrzał w prawo zauważając ostatnią osobę, którą spodziewał się jeszcze zobaczyć. Stała przed nim Luna Lovegood. Nie zmieniła się. Długie jasne blond włosy oplatały jasną twarz niedokładnie zasłaniając duże kolczyki. Dziewczyna znów miała na szyi naszyjnik z kapslami. Ubrała się w niebieską szatę i brązowy płaszczyk. Wyglądała jak stara Luna. Jedynie twarz i poważne oczy były oznaką dorosłości.
Luna widząc, że chłopak jest w fatalnym stanie, przytuliła go. Poza szkołą czuła się pewnie. Zawsze nabierała pewności siebie, gdy nie było w pobliżu kogoś, kto mógłby wytknąć jej brak tej cechy. Zauważyła, że Harry ma smutny wyraz twarzy i oczy, które ewidentnie czekały, żeby zobaczyć kogoś bliskiego sercu. Chłopak nie przerwał uścisku, więc Luna puściła go dopiero po kilku minutach. Dopiero, gdy poczuła że jego serce trochę zwolniło rytm bicia. Wskazała ręką pobliską ławkę. Gdy usiedli, Luna z przyzwyczajenia wyjęła notatnik. Po szkole zaczęła pracować w szpitalu św. Munga. Porozumiewała się z pacjentami, którzy przeżyli szok bądź padli ofiarami tortur jak na przykład rodzice Neville'a. Lubiła z nimi pracować, bo mimo braku kontaktu słownego, czuła z nimi więź. Atak na szpital wzmocnił tę więź, jakby Frank były auror wiedział co się stało.
- Co się dzieje Harry? - pogodny głos rozległ się po kilku minutach.
Początkowo chłopak nie chciał mówić, ale zrozumiał, że jeśli komuś się nie wyżali, to zwariuje. Nigdy nie tłumił w sobie tyle emocji, nawet po śmierci Syriusza czy Dumbledore'a. Nawet po swojej śmierci, jeśli można było tak ją nazwać.
- Słyszałaś może o Bellatrix Lestrange? - Harry chciał zacząć od początku.
- Nie - Luna wyglądała na szczerze zdziwioną - przecież ona nie żyje.
Harry pokręcił głową - miała horkruksa i wróciła całkiem niedawno. Ministerstwo trzyma to w tajemnicy nie chcąc wywoływać szoku. Kiedy odzyskała siły, pojawiła się u swojej siostry, Narcyzy Malfoy. Tam wywiązała się kłótnia. Bellatrix porwała Alberto, chłopaka Draco, a jego samego zaatakowała... - Luna zamierzała się odezwać, ale zdecydowała, że lepiej będzie poczekać aż Harry wszystko z siebie wyrzuci. - Draco wylądował w Mungu, a Bellatrix, Merlin wie gdzie... Narcyza Malfoy przeniosła się do bezpiecznego miejsca, a Draco wydawał się bezpieczny w szpitalu. Jednak rodzina Alberto dowiedziała się o porwaniu. Zaatakowali szpital myśląc, że to Draco i jego rodzina są za to odpowiedzialni. Po tym, mój dom wydawał się dla niego bezpiecznym miejscem. Do dzisiaj. Odwiedziliśmy razem Hogwart, rozmawialiśmy z panią McGonagall i portretami Snape'a i Dumbledore'a. Tam dowiedziałem się, że...Ginny jest w ciąży...ze mną - chłopak złapał się za włosy i spojrzał na dziewczynę w oczach mając ból. - Widziałem się z nią i powiedziała, że nie pozwoli mi widywać dziecka, nie powie, że to ja jestem jego ojcem.
- Dlaczego? - Luna cicho zapytała szybko pisząc coś w notatniku.
- Od kiedy zaczęła się ta cała sprawa z Bellatrix, często widywałem Draco. Jak pracowaliśmy w ministerstwie, często nie mówiliśmy sobie nawet cześć. Gdy Bellatrix pojawiła się w domu Malfoyów, Draco przybył tam po podsłuchaniu narady. Wylądował w szpitalu. Ja nie miałem pojęcia co robić, gdzie szukać. Mung został zaatakowany, a Draco wylądował u mnie. Dziś rano Ron wpadł do domu i nakrył mnie jak całowałem się... - przerwał zawstydzony.
Dziewczyna szybko kiwnęła głową zamykając notatnik. Uśmiechnęła się do chłopaka poklepując go po plecach.
- To wszystko? - miała spokojny ton. Mimo małego doświadczenia wiedziała jak rozmawiać z ludźmi.
- Nie... - Harry czuł, że chce jeszcze mówić, że musi wyrzucić z siebie wszystko co go ściska - Draco dowiedział się o dziecku moim i Ginny. Pokłóciliśmy się, a on uciekł. Nie wiem gdzie jest, nie rozumie że jest w niebezpieczeństwie? Poszedłem do niej i tam dowiedziałem się, że wie, że jestem gejem, że nie pozwoli mi widzieć dziecka... - Brunet pokręcił głową powstrzymując płacz. Z ulgą poczuł ciepłą dłoń na policzku.
- Draco na pewno jest bezpieczny. Co do dziecka twojego i Ginny, nie powiem ci co zrobić. Twoją decyzją jest czy postarasz się by mieć kontakt ze swoim potomkiem, potomkinią... Lubię Ginny i życzę jej jak najlepiej, ale nie powinniście do siebie wracać.
- Czemu? Harry był takiego samego zdania, ale nie wiedział czemu Luna też tak uważa.
- W całej rozmowie osiem razy wymieniłeś imię Draco, podczas gdy imię Ginny powiedziałeś jedynie dwa razy. Nawet mówiąc o niej, nie używałeś jej imienia. Lubisz ją, szanujesz, ale nie kochasz jej już. Bardziej myślisz o niej i o waszym dziecku niż o sobie. Musisz być silny, dla siebie i dla Draco - dziewczyna mówiła powoli ciągle delikatnie się uśmiechające. Jej uśmiech błądził niczym rozmarzony bard za dawnych czasów czasami dając się ujrzeć, ale nie pozwalając o sobie zapomnieć.
- Dla nas? - Harry był zaskoczony jej stwierdzeniem.
- Harry, twoja walka o uratowanie świata bez wątpienia jest szlachetna. Jednak myślałeś o innych. Byłeś gotowy poświęcić życie by uratować tych, których nawet nie miałeś okazji poznać. Nie nauczyłeś się myśleć o swoich uczuciach, swoich potrzebach. A one też są ważne. Ludzie nadają sens naszemu życiu, ale sami musimy określić relacje między nami a innymi. Teraz Draco jest pod twoją opieką, ale nie martwisz się, bo tak nakazuje ci umysł czy obowiązek aurora. Nie martwisz się nawet z powodu twojej wielkiej empatii. Martwisz się o niego, bo czujesz się za niego odpowiedzialny. To nie wynika z pracy czy znajomości. Oswoiłeś się z jego obecnością, polubiłeś ją i poczułeś, że daje ci coś czego nikt nie potrafił. Wiem co to znaczy dorastać w niepełnej rodzinie. Nie zaprzeczam, że ty miałeś gorzej, ale dałeś radę. Żeby jednak przetrwać, zamknąłeś się na okazywanie niepotrzebnych uczuć. Myślałeś o szczęściu dla innych. Nawet jeśli w szkole tak było, to teraz nie masz do tego obowiązku. Masz prawo myśleć o sobie. Może nie jest to miłość, ale na pewno czujesz do Draco uczucie, którego nie możesz stracić. Stałeś się dojrzałym mężczyzną z emocjonalnością nastolatka. Czas ją rozwinąć. Wiesz co robić lepiej ode mnie - dziewczyna mówiła jeszcze długo, ale Harry zamyślił się. Miała rację. Czuł coś do Draco, coś czego nie chciał stracić. Kiedy Luna zamilkła, Harry uśmiechnął się.
- To było...Dziękuję ci - wyszeptał wstrząśnięty. Potrzebował prawdy o swoich uczuciach.
- Taka moja praca, no i pomogłam przyjacielowi - Luna wstała i podała chłopakowi dłoń. - Wiesz co masz robić. Ja trzymam kciuki. - po czym odeszła znikając w tłumie ludzi. Chciała zostawić go samego, by podjął poważne decyzje dotyczące jego życia. W tym nie mogła mu pomóc, nakierowała go i mogła jedynie czekać na skutki.
Harry wstał. Musiał odnaleźć Draco. Szedł szybko ulicą, gdy w kawiarence zobaczył wysokiego blondyna pijącego whisky. Obok na stoliku stała już jedna pusta butelka. Harry odetchnął. Nie sądził, że widok Malfoya może sprawić mu taką przyjemność. Auror wpadł do środka i złapał blondyna za ramiona. Kiedy kelnerka podbiegła, zatrzymała się widząc Harry'ego. Tak jak cała klientela, zaczęli obserwować sytuację.
- Co ty robisz? - Harry potrząsnął chłopakiem.
Blondyn mrugnął kilkakrotnie i przetoczył ledwo przytomnym spojrzeniem. Dostrzegając bruneta, położył mu dłoń z tyłu głowy.
- To ty Potter..- zaczął bełkotać -...wiesz, tu jest przyjemnie. Nikt cię nie oszukuje, nie narzuca się...Może włosi będą równie uprzejmi? Tak wszyscy o nich mówią.
Harry przeraził się słysząc to. Złapał Draco za ubrania i podniósł go z krzesła. Rzucił na stolik kilka monet i zamierzał wracać z nim do domu.
- Zostaw mnie krypto pedale... - te trzy słowa wywołały burzę w lokalu. Wszyscy, nawet kelnerka zaczęli rozmawiać ze sobą ciągle obserwując sytuację.
Harry płonął ze wstydu. Wiedział jednak, że musi być szczery. Mocniej objął wyrywającego się chłopaka i powiedział.
- Porozmawiamy w domu - chciał zrobić krok w stronę drzwi, ale Draco zapierał się.
- O czym? Najpierw robisz dziecko Weasleyównie, a potem całujesz się ze mną - po tych słowach starsza czarodziejka zemdlała.
- Nie chcę być z Ginny... - Powiedział Harry po chwili milczenia.
- Co ty pieprzysz??
Harry nie odpowiedział, tylko przytulił do siebie mocno blondyna i pocałował go w usta. Starał się nie zwracać uwagi na odór alkoholu.
Wszycy obecni zamilkli. Draco był w zbyt wielkim szoku, a Harry czuł zbyt wielki wstyd. Po kilku minutach wstał wysoki czarodziej w średnim wieku.
- Na Merlina, niech Anglia przegra do zera z Rumunią, jeśli Potter nie był szczery.
Odpowiedziało mu kilka głośnych przytaknięć. Jedynie dwie osoby wyraziły dezaprobatę. Harry spojrzał na Draco, który zdawał się odrobinę wytrzeźwieć. Blondyn miał łzy w oczach. Chciał przede wszystkim odpocząć i obmówić z Potterem całą sytuację na osobności. Nie mógł jednak nie zszokować jeszcze trochę publiki. Nachylił się do chłopaka i łapiąc go za dłoń wyszeptał mu.
- Wracajmy do domu.
Harry szybko okręcił się w miejscu. Zdołał jedynie paść na kanapę, gdy Draco stał przed nim. Czekała ich poważna rozmowa. Blondyn przytrzymał się za głowę i patrzył na Pottera. Nie wiedział co powiedzieć. Ciągle był w szoku, po tym czego był świadkiem. Harry pocałował go publicznie. Złote dziecko czarodziejskiego świata, bohater wszystkich, całował byłego śmierciożercę, syna znienawidzonego Lucjusza Malfoya. Może jednak był pewny swoich uczuć względem niego. W tym momencie Draco pomyślał o Alberto. Wiedział, że Bellatrix nie wypuszcza swoich ofiar. Włoch ciągle był w sercu Draco, ale chłopak nie potrafił mu przebaczyć jego wyczynów. Bał się też, że jeśli nie uratują Alberto, Draco znowu będzie sam. Tego już by nie zniósł.
- Czemu to zrobiłeś? - wychrypiał blondyn, gdy nieco opanował odruchy organizmu.
Harry wzruszył ramionami. Sam dokładnie tego nie wiedział. Zrobił to co podpowiedziało mu serc i był pewien, że chciał to zrobić. Wstał i podszedł do Draco.
- Wiem, że jestem tylko zwykłym gryfonem, który chce ratować świat. Ale chcę, abyś ty się znalazł w moim świecie. - powiedział cicho.
Draco zagwizdał. Nie spodziewał się takiego wyznania.
- Więc mam być kolejną owieczką, którą będziesz ratować mimo wszystko?
Harry uśmiechnął się i kiwnął głową.
- Z tym, że ty będziesz raczej baranem - już chciał schylić się przed ciosem, gdy poczuł, że Draco bierze go w objęcia i patrzy mu w oczy.
- Nie pozwalaj sobie Harry Potterze. Powinieneś czuć się zaszczycony, że godzę się tu mieszkać.
- Ależ wybacz mi. Wyczaruję tabliczkę "Tu mieszkał Draco Malfoy, najbardziej niewyparzona gęba w historii Anglii" - Harry wyjął różdżkę.
- Ej, nie zrobisz tego - Draco popchnął go lądując na nim. Leżeli na podłodze. Blondyn przekrzywił głowę. - Może dokończymy to co nam boleśnie przerwał ten Weasley?
Harry poczuł kolejny ucisk w piersi. Ciągle gniewał się na siebie za utratę przyjaciela. Widząc jednak przed sobą uśmiechniętą twarz i czując napływ podniecenia, postanowił o tym nie myśleć.
- A co z naszą misją? - zapytał delikatnie pieszcząc obojczyk chłopaka.
- Nadszedł czas aby zrobić spaghetti - powiedział z przekąsem. - Ale to potem - Nie czekając ani chwili dłużej, wbił język w usta Pottera. Ponownie zaczął pieścić jego ciało. Dla bezpieczeństwa wyjął różdżkę i odrzucił ją delikatnie na bok. Zaczął zdejmować bluzę Harry'ego całując go po jego klatce piersiowej, gdy usłyszeli ciche chrząknięcie. Harry przeraził się przypominając sobie Umbridge. To co zobaczył, przeraziło go jeszcze bardziej. Z kąta patrzył na nich Phineas Nigellus. Były dyrektor Hogwartu zakrywał sobie oczy dłonią i ledwo powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem.
- Pan Potter ma się zjawić w ministerstwie. Sam! - zaznaczył portret.
Draco krzyknął głośno i zszedł z bruneta. Poprawiał swoje ubranie, cały zarumieniony i wyraźnie wściekły.
- Jeszcze raz nam ktoś przeszkodzi, to rzucę na niego wszystkie klątwy jakie usłyszałem od czarnego pana.
Harry zrozumiał, że nie była to czcza groźba. Sam szybko założył niebieską szatę aurora i stanął w salonie.
- Wrócę jak najszybciej - krzyknął szybko i deportował się.




6 komentarzy:

  1. Uhuhu, robi się gorąco :3 Czy uda im się w końcu być sam na sam? ;) Zawsze ktoś musi im przerwać, zanim się rozkręcą :D A tak liczyłem na scenkę erotyczną ;>
    Genialne, jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No prosze nieee xD Znowu im przeszkodzili :<< Biedny Potter :< Dobrze że ma taką Lunę za przyjaciółkę ^^ A Ginny i Ron to gnidy >_< Już ich nie lubię >_<

    OdpowiedzUsuń
  3. hahahahahahahaha zajebiste XDDD jak zwykle zresztą :3 Zgadzam się z Karoru. cholibka niech im dadzą chwile prywatności nooo *^*
    A Luna...wiesz tego się nie spodziewałam. A Ginny...nigdy jej nie lubiłam...-.-...kretynka...co ona ma do gejów...XDD
    Anonimka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Luna będzie cichym duchem, który wbrew pozorom odegra rolę w historii.

      Usuń
  4. Omomom to jest boskie... ale to że znowu im przeszkodzili ehhh ;-; I tylko mam jeden żal że już mineło półtorej miesiąca a dalszej częsci nie ma ;ccc

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, cieszę się że jednak Draco ważny okazał się dla Harrego ach i znow ktoś im przeszkodził w takiej chwili... Ginny w ciąży z Potterem tak oczekują że wezmie odpowiedzialność, ale Ginny nie chce go w życiu dziecka, tylko tak myślę czy Harry może powołać się na jakieś stare prawo że dziecko jest jego i odebrać w takim razie chociaż zagrożeniem to może wtedy Ginny by się opanowała...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń